Oficjalny portal informacyjny Gminy Wąchock

Romańska perła nad Kamienną

Romańska perła nad Kamienną

Malownicza dolina rzeki Kamiennej, lesiste Góry Świętokrzyskie, zagłębie modlitewne, miejsce, do którego zmierzają współcześni pątnicy i wielbiciele sztuki. Północno-wschodnia część województwa świętokrzyskiego może poszczycić się nie lada dziedzictwem.

Romańska perła nad Kamienną
Wnętrze kościoła przez dziurkę od klucza

Ponad tysiącletnia historia klasztoru pobenedyktyńskiego na Świętym Krzyżu i niewiele młodsze Opactwo Cysterskie w Wąchocku to nie tylko bastiony chrystianizacji, lecz także perły architektury sakralnej. Świętokrzyska ziemia kryjąca owe skarby to kraina postępu, legend i ciekawostek.

Mamy puszczę pełną dzikiej zwierzyny, w rozlewiskach kapryśnej rzeki mnóstwo ryb i wodnego ptactwa, nic więc dziwnego, że tereny dzisiejszego Wąchocka stają się idealnym miejscem dla przybywających tu przed wiekami grup osadników. To im matka rzeka zawdzięcza swoje imię, ponieważ od skalistego
dna nazywać ją będą Kamienną. Ubogie rolniczo tereny okazały się mineralnym rajem, a bogactwo hematytu i krzemienia stanowiło podstawę rozwijającego się przemysłu.


Ale to właśnie puszczę doceniają rody królewskie i książęce. Powiada się, że pędzące w stronę Łysogór orszaki Bolesława Chrobrego i księcia Emeryka dotarły w końcu do lasów doliny Kamiennej i tu ogary wywąchać miały legendarnego świętego jelenia. Zwierzę, które sprowadzało szczęście i bogactwo na każdego, kto się nań natknął.

Na pamiątkę tego wywąchania pobliskiej osadzie nadano miano Wąchocka.Tak mówią legendy.


Roku pańskiego 1179

Wąchock to wyjątkowe miejsce na mapie województwa świętokrzyskiego. Tu, w cieniu misternie tkanych murów, snują się opowieści o romańskim klejnocie zaklętym w kamień. Jest rok 1179, gdy biskup Gedeon sprowadza nad rozlewiska Kamiennej braci spod znaku Świętego Bernarda. Na łące, skąpanej w świetle wschodzącego słońca, staje jeden z nich w białym habicie z czarnym szkaplerzem i zmęczony daleką drogą stawia krzyż. Biali Bracia stają się propagatorami postępu technologicznego, a samo opactwo,
które za chwilę powstanie, swoistym perpetuum mobile.

Kościół w Wąchocku co roku odwiedzają tysiące pielgrzymów i turystów


Ora et labora


Cystersi ukorzeniali się na świętokrzyskiej ziemi nie tylko dzięki ofiarom, lecz także pracy własnych rąk. W Wąchocku trzebili lasy, osuszali bagna, kopali rudy żelaza oraz eksplorując pobliskie pagórki, odnajdywali czerwonobrunatny i ciemnożółty piaskowiec, który wykorzystano potem do budowy kościoła. A wizja tegoż była godna mistrza. Stał za nią brat Simon, który projektował wąchocki kościół, mając przed oczami
włoskie świątynie o fasadach w pasy. Lata skuwania i szlifowania budulca, cysterskie palce i dźwięk dłuta w kamieniu – to wszystko wciąż tkwi w murach tej świętokrzyskiej perły. Kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i Świętego Floriana, który powstał na początku XIII wieku, to kwintesencja maryjności. To Maryja bowiem trzyma pieczę nad całością wąchockiego sacrum, a samych braciszków
pod płaszczem, co zobaczyć można w Kaplicy Ukrzyżowania.

Otwórzmy zatem kute w żelazie drzwi…


I przejdźmy się krużgankami, w których tętni klasztorne życie. Pod posadzką mają spoczywać szczątki zakonników pomordowanych przez Tatarów w 1260 roku. Krużgankami dojdziemy do kapitularza strzeżonego przez dwa misternie rzeźbione, biforialne otwory okienne. Ten zaś uważany jest za najpiękniejsze romańskie wnętrze w Polsce. Uwagę zwracają zjawiskowe kombinacje ornamentów roślinnych, które łączą się ze światem zwierząt zdobiącym kolumnowe bazy.

Kaplica św. Jacka


Klasztor to także fraternia o palmowym sklepieniu, wspartym na potężnym kamiennym filarze. Blisko stąd do jedynego w opactwie miejsca, które przetrwało w niezmienionej postaci, czyli refektarza. Ta wspólna jadalnia zakonników jest objęta klauzurą klasztorną, ale udostępniana do zwiedzania. Tu, jak nigdzie indziej, czuć ducha wieków, a i o ówczesnego mnicha nietrudno, bo w południowo-wschodnim wsporniku
zachowała się niewielka rzeźba przedstawiająca głowę zakonnika.


Bezpiecznie, jeśli uczciwie – tak nas witał i tak żegna napis na Wieży Rakoczego, przez którą prowadzi główne wejście do cysterskiego przybytku. Tuż obok cysterskiej siedziby pięknie prezentuje się pałac Schoenberga. Budowla została zaprojektowana w stylu neoklasycystycznym, całość – wraz z ogrodem – otaczał kamienny mur z kutymi prętami. Historia tego miejsca jest ściśle związana z przemysłem i rozwojem wąchockiej ziemi.

Ale to miasto (od 1454 roku) to również historia majora „Ponurego”, który przysiadł na rynku. Z cichociemnym, za którym idzie legenda, związane są także kapliczka na Wykusie, kryjąca tych,
którzy tu polegli oraz mogiły rozsiane w lesie.


Na osoby kochające aktywne zwiedzanie w okolicy czeka wąwóz Rocław i fragmenty łąk, niewielkie torfowiska, bagna, wąwozy, wydmy, oczka wodne, starorzecza, wychodnie skalne oraz kępy drzew i krzewów. A gdzieś pomiędzy tym wszystkim – wielbłądy.

Kaplica św. Rocha


Najstarsi mieszkańcy Wąchocka powiadają bowiem, że w opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie przewijały się karawany. Czy to możliwe? Położenie Wąchocka na szlaku handlowym między Morzem Czarnym i Bałtykiem dawało możliwość szybkiego rozwoju, przez osadę musieli się zatem przewijać handlarze. Jeśli dodamy do tego cystersów, którzy rozwijali rolnictwo, przemysł i handel,
to karawany wielbłądów z najlepszymi towarami mają sens. Wąwóz Rocław wydaje się najlepszym miejscem do rozbicia obozowiska. Do dziś podobno słychać tu tętent wielbłądzich kopyt…


Zaczynaliśmy naszą wycieczkę bogactwem naturalnym, to i tak zakończymy. Konkretnie zaś kamieniołomem czerwonego piaskowca, który posłużył cystersom do budowy klasztoru i kościoła oraz odbudowy tychże po najazdach tatarskich. Sława tego budulca sięgnie jednak o wiele dalej. W II połowie XIX wieku wąchockie piaskowce służą do budowy filarów mostów, są surowcem wykorzystywanym przy wyrobach dekoracyjnych i rzeźbiarskich. Transportowano go do Warszawy, gdzie testowany był przy budowie pierwszego stalowego mostu na Wiśle – Mostu Aleksandryjskiego, czyli Kierbedzia. Piaskowiec
zarówno z Wąchocka, jak i ten kunowski (powiat ostrowiecki), okazały się najbardziej wytrzymałe.


W 1898 roku kamieniołom czerwonego piaskowca został zakupiony przez Antoniego Urbanowskiego, właściciela znanego łódzkiego zakładu kamieniarskiego. I chociaż różne były losy firmy, która podupadła po I wojnie światowej, to jej produkty wciąż bazowały na czerwonym wąchockim piaskowcu i stoją do dziś zarówno w Łodzi, jak i w Warszawie. W naszej stolicy surowiec z Wąchocka zdobi monumentalny fronton dawnej siedziby Towarzystwa Gazowego przy ulicy Kredytowej, frontony Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jeśli zaś będziecie spacerować po Cmentarzu na Powązkach, to także warto pamiętać, że czerwony piaskowiec gości na licznych secesyjnych nagrobkach.

Ale ja najbardziej go lubię w innym wydaniu…


Ekspresja, dynamizm, piękno, różnorodność nastrojów i wrażeń – to wszystko nasuwa się w myśli, gdy patrzymy na pomnik Fryderyka Chopina w Łazienkach. Mistrz muzyki snuje swą pieśń bez słów na cokole zbudowanym właśnie z wąchockiego piaskowca. Z niego zbudowane jest również obramowanie
stawu. Łatwo się zasłuchać w chopinowskie preludium do Wąchocka, do którego serdecznie zapraszam.


Aneta Marciniak

Przewodniczka świętokrzyska i sandomierska. Specjalistka od kościołów. Z pasją tropi czarownice i tajemnice regionu. Z turystami pójdzie, gdzie chcą, a nawet dalej.